Niedziela 9 lipca 2017
Wczesnym rankiem kawa i w drogę. Po deszczu ani śladu. Po chwili jesteśmy na Litwie. Droga znana, mijamy Łoździeje (Lazdijai) i w prawo na Druskienniki, potem odbijamy na Wilno i po kilkunastu kilometrach jazdy przez niezmierzone lasy Puszczy Mereckiej pojawia się most na Niemnie i za nim parking u stop góry zamkowej. Stajemy.
Niemen jest tu już potężny. Z góry widać jak wpada do niego rzeka Mereczanka powiększając i tak wielką już rzekę. Merecz (Merkinė) to stary gród Iitewski, już Witold zakładał tu warownię, wielokrotnie niszczona przez krzyżackie najazdy. Z Witoldowego zamku nic nie zostało, tylko miejsce jest przepiękne i jednocześnie bardzo obronne. Podziwiamy widoki.
Po XVI wieku Merecz stracił na znaczeniu i przestał się rozwijać. Kilka uliczek, kościół, nic się nie dzieje. Jedziemy dalej. W Starych Oranach (Senoji Varėna) skręt na Ejszyszki. Kilkanaście kilometrów przed Ejszyszkami okazuje się, że most jest w remoncie i trzeba objazdem. Wypada kilkanaście kaemów po szutrze ale dzielnie to znosimy. Docieramy do Ejszyszek (Eišiškės). Stajemy przed sklepem, który obok litewskiego „Parduotve” ma też polski napis „Sklep”. Sprzedawczyni mówi piękną, śpiewną kresową polszczyzną. Twierdzi, że „w Ejszyszkach Polaki siedzą” – co jest prawdą bo wciąż jest w tych okolicach wielu mieszkańców przyznających się do polskości. Kupujemy trochę rzeczy na śniadanie, które przed sklepem zjadamy i ruszamy dalej.
Jedziemy do Solecznik (Šalčininkai), siedziby powiatu gdzie ponad 80% mieszkańców to Polacy. Mickiewicz na rynku w postaci pomnika (strasznie młodo wygląda – nic z dostojeństwa warszawskiego monumentu), polskie napisy. Miejscowy zatrzymuje się obok nas oferując pomoc. Chcemy odwiedzić cmentarz. Wskazuje drogę. W kościele trwa msza – jest niedziela. Na cmentarzu prawie same polskie nagrobki, nieliczne litewskie i rosyjskie. W oddalonym od wejścia końcu nekropolii znajdujemy mogiłę żołnierzy AK poległych pod nieodległymi Dziewieniszkami.
Mieszkańcy Solecznik to chłopi. Trzymają się polskości, bo taka tradycja tymczasem bez rozwoju rejon ten pozostanie zacofany. W okolicy nic konkretnego się nie dzieje – obejścia biedne, nie ma nowych inwestycji, samochodów, komunikacji. Działania władz polskich sprowadzające się do animowania archaicznej kultury co połączone z lituanizacyjną polityką litewskiego rządu wpędza ich w jeszcze większa nędzę. Bez edukacji, języka oparcia w społeczeństwie człowiek skazany jest na marginalizację. Jak później się przekonamy to bardzo zacofany rejon. Czy naprawdę nie można zrobić dla mieszkających tu Polaków nic więcej? Potrzeba im przywództwa, inteligencji, która wyjechała do Gdańska i innych miast Polski, a nie koncertów ludowych zespołów.
Wyjeżdżamy w stronę Wilna (Vilnius). Miasto zaczyna się lasami, dość niespodziewane skrzyżowanie, decydujemy się jechać prosto, kilka zakrętów i nagle widzę przed sobą Ostrą Bramę. Nie zamierzamy zwiedzać Wilna, ale niespodziewany widok raduje. Objeżdżamy stare miasto od wschodu, wyjeżdżamy na Plac Katedralny. Notuję duże zmiany od czasu, gdy byłem tu ostatnio 16 lat temu i obiecuję sobie przyjechać specjalnie tylko na zwiedzanie miasta. Tymczasem pokonujemy mostem Wilię i kierujemy się w stronę Uciany (Utena). Po kilkunastu kilometrach skręt w bok do Pikieliszek (Pikeliškės). Tu znajdujemy dwór który był własnością Józefa Piłsudskiego i w którym spędzał letnie miesiące z córkami i żoną. Obecnie jest tu biblioteka przynależąca do lokalnego samorządu – ale miejsce wciąż ładne.
Odjeżdżamy, kierując się do Niemenczyna (Nemenčinė). Znajduje di tu jeden z siedmiu pierwszych kościołów katolickich na Litwie, ufundowanych przez Jagiełłę w 1387 roku po przyjęciu chrztu oprócz katedry w Wilnie. Pozostałe to: Merecz (Merkinė), Mejszagoła (Maišiagala), Miedniki (Medininkai), Wiłkomierz (Ukmergė), Oszmiana (Ашмяны, Ašmena), Lida (Ліда, Lyda), Krewo (Крэва, Krėva), – trzy ostatnie obecnie na Białorusi. W kościele trwa msza, psalm śpiewany tutejszą polszczyzną brzmi bardzo egzotycznie. Może konkurować z prawosławnymi pieśniami.
Ruszamy dalej przez Auksztocki Park Narodowy na północ. Piękna droga poprzez lasy i jeziora. Na Litwie oprócz głównych dróg międzynarodowych w każdej miejscowości są progi zwalniające. To skuteczna metoda ograniczona prędkości w miejscowościach – wszyscy, w tym i my, musimy zwalniać aby nie wylecieć w powietrze na garbie.
Tuż za Podbrodziem (Pabradė) wpadamy w ogromna ulewę. Po pięciu minutach przestaje padać ale zmoczyło nas nieźle. Dojeżdżamy do Ignaliny, gdzie znajdujemy miłą restaurację. Wkrótce po usadowieniu się rozpaduje się taka ulewa, że gratulujemy sobie pomysłu na obiad. Deszcz przechodzi, niebo robi się pogodne. Jeszcze 50 km przez piękne okoliczności przyrody i jesteśmy w Jeziorosach (Zarasai). Miasteczko położone wysoko nad kilkoma jeziorami, niezwykle urokliwe. Z fantazyjnej kładki podziwiamy widoki. Ruszamy dalej, rzucaj jeszcze spojrzenie na ciekawy rynek, z promieniście odchodzącymi ulicami. Po chwili przekraczamy łotewską granicę. Jesteśmy tym samym w Inflantach.
Na początku świetna droga, ale po kilku kilometrach asfaltu nie ma. Droga międzynarodowa, ciężkie samochody a tu szuter! Trwają prace remontowe na bardzo długim odcinku i zwinięto w całości asfalt!!! Jedziemy z duszą na ramieniu, błoto powstałe po deszczu działa jak tafla lodu. Szczęśliwie dojeżdżamy do Dyneburga (Daugavpils), zostawiamy graty na kwaterze i jedziemy zwiedzić miasto.
Dyneburg najpierw założyli Krzyżacy w miejscu położonym kilkanaście km w górę Dźwiny od obecnego położenia – znajduje się tam obecnie miejscowość Naujene. W roku 1582 Stefan Batory, król polski, założył twierdzę w obecnym miejscu. Miasto dzieliło rożne losy przechodząc z rąk do rąk: polskich, szwedzkich i rosyjskich. W 1810 roku Rosjanie rozpoczęli budowę twierdzy. Nie skończyli jej do wojny z Francją ale – mimo że niedokończona – stawiała opór Francuzom, którym z marszu nie udało się jej zdobyć. Twierdzę obecną ukończono dopiero w latach 30 XIX w. za cara Mikołaja I. Pełniła ona ważną role w obronie kolejowego mostu na Dźwinie. Stacjonował tu silny rosyjski garnizon. Funkcje wojskowe obiekt pełnił do 1993 roku. Obecnie teren twierdzy poddano rewitalizacji, są tu tereny wypoczynkowe, muzeum. Część budynków zajmuje sztab policji. Ładne miejsce i dobrze zachowana architektura militarna.
Pod jednym z bastionów tablica poświęcona rozstrzelanemu podczas powstania styczniowego hrabiemu Leonowi Platerowi. Tablice odsłonili prezydenci Polski i Łotwy. Można by przypuszczać, że to ważne miejsce ale tak naprawdę tragiczne ze względu na okoliczności tego zdarzenia. Leon Plater był młodym dziedzicem pochodzącym ze słynnego inflanckiego rodu Platerów (tak – ten sam od Emilii Plater walczącej w powstaniu listopadowym). Chciał koniecznie uczestniczyć w powstaniu i coś zrobić, namówił więc swojego kolegę i jeszcze paru służących aby poszli za nim. Napadli na rosyjski konwój wojskowy wiozący uzbrojenie ale Rosjanie schwytali oczywiście grupkę amatorów wojaczki. Hrabia Plater chciał chronić innych i wziął całą winę na siebie. Rosjanie nie mieli innego wyjścia: został skazany na śmierć po czym wyrok wykonano. Bulwersuje mnie w tej historii, że zwykłą głupotę podniesiono do rangi cnoty. Po co wywlekać to nieszczęśliwe zdarzenie? Chwały ono nikomu nie przynosi a w szczególności Platerom, którzy wychowali hurrapatriotę, gotowego głupio zginąć za ojczyznę, zamiast pracować nad jej odzyskaniem. Wspominanie podobnych strzelistych aktów nie przynosi żadnego postępu i słaby to przykład dla przyszłych pokoleń: rzucamy perły na barykady i potem na Powązkach mamy rzędy brzozowych krzyży, którym raz do roku możemy zapalić świeczkę i zadumać się nad ponadczasową polską głupotą i tromtadracją.
Potem jeszcze spacer deptakiem i wracamy na kwaterę. Przy wieczornych rozmowach kończy się długi północny dzień.
Trasa: Hołny Mejera (79 287) – Lazdijai – Merkinė – Eišiškės – Šalčininkai – Vilnius – Pikeliškės – Nemenčinė – Švenčionys – Zarasai – Daugavpils (79 758)
Przejechanych km: 471
Dzień pierwszy <——————————–> Dzień trzeci
Zdjęcia z wyprawy