Zapiski z podróży motycyklem

Sobota 8 czerwca 2019

Wygasłe pola bitewne

Gospodarz zaoferował się ze śniadaniem więc korzystam i szybko ruszam. Najpierw do Czortkowa (Чортків), kolejnej pogranicznej twierdzy a w latach międzywojennych przygranicznego miasteczka. Droga pusta i dziurawa jak to na Ukrainie. Udaje się odnaleźć centrum miasta: ładne, oryginalne i mocno przetrzebione sowieckimi wtrętami ale zamku nie udaje się zlokalizować. Maps me wariuje i nie pokazuje lokalizacji a mapa jest bardzo niejasna. Rezygnuję bo warto czas poświecić na lepsze atrakcje.

Na wschód! Drogi dziurawe bardzo, miejscami zamiast asfaltu błotniste wykroty. Nieumiejętność budowy dróg jest tu przerażająca. Są chyba zaprojektowane dla czołgów i innych wojskowych maszyn, bo są bardzo szerokie i z ogromnymi lukami. Motocykl przemyka się sprawnie pomiędzy dziurami ale jak zaczynają się purchle albo gęste wyboje – trzeba zwolnić. Najgorzej mają ciężarówki i małe samochody, których tu jednak praktycznie nie ma. Po 35 km Skała Podolska (Скала-Подільська). Naturalne wzniesienie na brzegu Zbrucza wybija się głęboko ponad dolinę. Piękne krajobrazy i poczucie bliskości kresu Rzeczypospolitej. Z drugiej strony rzeki jest jeszcze dawniejsza Polska przedrozbiorowa, granica przedwojenna szła dokładnie rzeką. U stop wzniesienia ale wciąż wysoko nad rzeką ruiny zamku – pałacu Adama Tarły herbu Topór. Krótki fotostop i jadę dalej. Po kilku kilometrach przejeżdżając Zbrucz opuszczam teren przedwojennej Polski i jadę dalej na wschód. Kraj sowietyzowano dłużej niż tereny na zachód od Zbrucza toteż nie ma nawet wsi same ruiny kołchozów. Brzydko i koszmarne dziury. Po kolejnych 35 km widać szlaban, który motocykle pokonują za darmo i nagle po lewej ogromny jar Smotryczy a po prawej nade mną jedna z najsłynniejszych twierdz Rzeczypospolitej – Kamieniec Podolski (Кам’янець-Подільський).

Legendarna twierdza znana z literatury ale i bez tego wspomagania bardzo istotny punkt oporu przeciw Turkom, prawdziwa ostoja i taran na osmańskie hordy. Tylko krótko Turcy zdołali ja opanować po haniebnym pokoju buczackim ale po wiedeńskim laniu i późniejszych porażkach w 1699 roku zgodnie z ustaleniami pokoju karłowickiego zwrócona Polsce. Granica Wschodu z Zachodem.

Kamieniec to bardzo dawna osada – występuje już na mapie Ptolemeusza pod nazwą Petridawa. Potem należał do Rusi Kijowskiej. Od 1365 po zdobyciu przez Kazimierza Wielkiego oddany w lenno kniaziom Kornatowiczom. W 1432 wcielony do Korony. Ze względu na wielonarodowościowy charakter aż do 1790 roku miał 3 magistraty: polski, ruski i ormiański. Twierdzę budowano nieprzerwanie do 18 wieku i była to prawdziwa skała opierająca się wschodnim najazdom.

Wchodzę przez bramę na dziedziniec. Nieźle zachowane trzy baszty, kompletne mury obronne, pomieszczenia koszar – wszystko oczywiście bez wystroju jedynie w prochowni wystawa dawnej broni. Obchodzę całość robiąc zdjęcia bo jest bardzo malowniczo. W głównym pałacu ciekawa wystawa o najnowszej historii Ukrainy – w większości temat mi znany więc szybko oglądam. Dużo artefaktów a te mnie zawsze interesują. W części o destalinizacji mały cmentarzyk posążków Wielkiego Językoznawcy rzuconych na stos…

Po wyjściu wsiadam na motocykl i jadę na drugi brzeg Smotrycza którego brzegi opadają stromymi kilkudziesięciometrowymi zerwami do rzeki. Teren nie do przebycia dla 16. wiecznego rycerza. Tzw. most turecki był jedynym punktem wjazdu do miasta, i stamtąd cykam jeszcze kilka zdjęć bo z daleka twierdza wygląda lepiej niż z bliska. Dalej przez odnawiające się przynajmniej w starej części miasto i kieruję się na południe. Po 20 km zza zakrętu wyłania się ogromna rzeka – dwa razy albo i więcej szersza niż Wisła w Warszawie. To Dniestr. Skręcam w prawo i po kilku kilometrach znowu przejeżdżam Zbrucz. Po lewej cypel, który przed wojna był trójstykiem Polski, Rumunii i Sowietów. A przede mną Okopy Św. Trójcy (Окопи) – ostatnia placówka II RP i kolejna kresowa stanica – zbudowana po 1672 roku gdy musiano opuścić Kamieniec.

Niewiele z niej zostało: dwie bramy – lwowska i kamieniecka oraz kościół. Wchodzę a po chwili pojawia się opiekun – Wasyl, tak się przedstawia – i z zacięciem opowiada o odbudowie kościoła, który z wojen wyszedł kompletnie zniszczony. W prezbiterium piękne freski z białymi orłami, liczne tablice pamiątkowe. Wasyl dobrze się spisuje jako kustosz kawałka polskiej historii. Zostawiam mu datek na renowację i wracam do drogi z której skręciłem, w prawo przez most na Dniestrze i po chwili w lewo wjeżdżam na parking obok twierdzy w Chocimiu (Хотин). Kolejna legenda Rzeczypospolitej i dwukrotne pole bitwy z Turkami. Wciąż prezentuje się wspaniale stojąc niewzruszenie na wysokim brzegu Dniestru. W środku ciekawa wystawa o bitwach i rozwoju twierdzy. Wspaniałe miejsce i miła przechadzka.

Kamieniec i Chocim to dwie znakomite twierdze. Dziś już nawet echa dźwięków bitew nie słychać a to przecież tutaj polscy królowie i hetmani powstrzymali Osmanów aby potem pod Wiedniem przetrącić im kręgosłup. Po tych klęskach Imperium już się nie podniosło choć agonia trwała 250 lat aby powstała Republika Turecka.

Jadę dalej. Rezygnuje z odwiedzenia Zaleszczyk z wielkim żalem ale jazda tam zabrałaby na pewno ponad dwie godziny. Stan dróg bardzo spowalnia drogę a przyjemności z jazdy brak. Wobec tego do Czerniowców prosto, poprzez krainę zwana Bukowiną. Należała w 19. Wieku do Austro-Węgier, potem do międzywojennej Rumunii aż w 1940 roku Sowieci zażądali od Rumunii oddania północnej Bukowiny i Besarabii. Ta pierwsza została wcielona do Ukrainy a z drogiej utworzono Mołdawską Socjalistyczną Republikę Sowiecką – aby po rozpadzie Sowietów stała się Mołdową. Nie należy mylić jej z Mołdawią – krainą w granicach Rumunii choć Mołdawia i Mołdowa to ta samo kraina i ten sam język mieszkańców.

Nie udaje mi się ominąć Czerniowców (Чернівці) – czeskie znaki to luksus w porównaniu z ukraińskimi jak powyżej już pisałem, tak wiec wtłacza mnie do miasta. Centrum nosi ślady dawnej świetności a poza tym Meksyk na ulicach i tłumy ludzi. W końcu jednak udaje się wyrwać i na granicę.

Założyłem sobie ze stracę tu z godzinę najmniej a tu w 10 minut jestem po drugiej stronie! Motocykle są obsługiwane bez kolejki wiec pomijając żmudne wbijanie danych do komputera trwało wszystko najwyżej 10 minut. Rumun też się nie czepia. Drum bun!

Szybko docieram do zaplanowanego noclegu. Jest wcześnie, toteż przebieram się i zostawiając część rzeczy i jadę na lekko do Putny. To wieś a obok wsi monastyr z grobem Stefana cel Mare. Nareszcie dobra droga i fajne zakręty choć po płaskim terenie. Motocykl odżywa!

Ten święty to założyciel państwowości mołdawskiej. Znakomity wojskowy, pokonał w bitwie zarówno króla polskiego jak i węgierskiego. Długo bił się z Turkami. Za jego czasów – zanim popadło w zależność od Porty – Mołdawia stała się silnym organizmem państwowym. Z tej tradycji wykluła się w 19. wieku Rumunia. Wielki człowiek.

Zawsze zachwycają mnie prawosławne klasztory bo panuje w nich cisza i śpiew ptaków. Ten nie odbiega od standardu. Cisza, piękna cerkiew z malowidłem freskowym na froncie obrazującym Sąd Ostateczny a wewnątrz grób rzeczonego Stefana. Na freskach nad jego grobem – sceny z jego życia. Naprzeciwko małżonka. To i tak znakomicie gdy wspomni się historię Fryderyka Wielkiego, który w Poczdamie leży w towarzystwie swoich psów a małżonka gdzieś daleko.

Monaster robi wspaniałe wrażenie. Z żalem się żegnam i w drodze do noclegu zahaczam jeszcze o wieś Marginea słynąca z wyrobu czarnej ceramiki. Nabywam miseczkę i jeszcze dwa piękne naczynia z Korond. Pani twierdzi że to rumuńska ceramika ale niestety nie ma racji: Korond to węgierska manufaktura położona w Siedmiogrodzie. W knajpie obok zamawiam sarmaliza cum mammaliguta czyli małe gołąbki z podobnym do naszego nadzieniem ale zawijane w liście winogron tureckim zwyczajem z kasza kukurydzianą. Pyszne jedzenie.
Wracam do Radowiec zadowolony z zakupów i smacznych wrażeń.

Trasa: Копичинці (Kopyczyńce) – Чортків (Czortków) – Скала-Подільська (Skała Podolska) – Кам’янець-Подільський (Kamieniec Podolski) – Окопи (Okopy Św. Trójcy – Хотин (Chocim) – Чернівці (Cernăuţi, Czerniowce) – Rădăuți (Radowce) – Putna – Marginea – Rădăuți (Radowce).

Stan licznika: 97 039
Przejechanych km: 364

Dzień drugi <———————->Dzień czwarty

Zdjęcia z wyprawy