Zapiski z podróży motycyklem

Sobota 2 czerwca 2018

Do domu

Rano startuję w kierunku Polski. Pierwszy przystanek to Sátoraljaújhely (po węgiersku ta nazwa oznacza „Nowa Osada pod Namiotem”): stolica komitatu Abauj-Zemplen położone tuż nad granicą słowacką. Miasto znane jest z lokalizacji powieści i filmu CK Dezerterzy z niezapomnianą rola Marka Kondrata ale jak wiadomo filmu nie kręcono w tym miasteczku tylko w …. Twierdzy Modlin oraz w Budapeszcie. Dlatego miasto nie przypomina tego co widzimy na filmie.

W Sátoraljaújhely jest Węgierska Kalwaria – pomnik miast węgierskich które po Trianon znalazły się poza granicami Węgier. Chcę go zobaczyć ale bardzo trudno do niego trafić: zupełny brak oznaczeń a nie jest to dla mnie tak ważne aby tracić czas na wąskich i stromych uliczkach. Toteż decyduję się na dalsza jazdę. Po chwili jestem już na Słowacji i przez Trebišov, Michalovce, Humenne docieram do Medzilaborców – 5km od polskiej granicy.

Z niedalekiej wioski Mikova pochodzi rodzina Andy Warhola: artysty światowego formatu znanego ze sztuki pop-artu, performera. Urodził się w Pittsburghu w USA – jego rodzice przybyli do USA jako emigranci ekonomiczni. Po roku 1989 Medzilaborce zainteresowały się słynnym krajanem – jego brat (sam Andy zmarł w 1987) doprowadził do otwarcia w tej zapadłej dziurze muzeum światowego formatu. Bardzo warto odwiedzić to miejsce bo jest tu kawał najnowszej historii sztuki i ciekawa wystawa.

Po obejrzeniu przez przełęcz Radoszycką przejeżdżam do Polski. Wszystko jest jak dawniej: zielono, ptaki śpiewają, słońce świeci, napisy po polsku. Drogi puste jak to w Beskidzie Niskim. Przez Komańczę jadę do Sanoka, poprzez serię przyjemnych serpentyn i ładne widoki. Kiedyś jak poruszałem się po tych terenach na piechotę, koleją czy pekaesem wszystko wydawało się strasznie daleko. Teraz świat zmalał a do wielu miejsc gdzie dawniej brnęło się przez błoto i potoki dochodzą asfaltowe drogi. Postęp dotarł i tu.

W Sanoku decyduję się na pokonanie jednej z najlepszych tras motocyklowych w Polsce: przejazd przez Góry Słonne i Pogórze Przemyskie do Przemyśla. 68 km świetnej, krętej i widokowej trasy z niewielkim natężeniem ruchu za to dużo motocyklistów. Po drodze kolejne, cztery serie serpentyn ostatnie już na wyprawie. Po dotarciu do Przemyśla konstatuję, że od Humennego jechałem wzdłuż trasy Pierwszej galicyjskiej Kolei żelaznej – kiedyś pierwszorzędnego połączenia kolejowego w Austrii łączącego Budapeszt ze Lwowem – obecne drugorzędna umierająca kolej. To tą trasę pokonał żołnierz Szwejk w powieści Jaroslava Haška, ma on zresztą w Sanoku i Przemyślu swoje pomniki dla uczczenia swoich przygód opisanych na kartach powieści. Pewnie w tych miejscach był sam Hašek także podczas wojny bo przecież ze swoich wojennych przygód czerpał on inspiracje do pisania.

Na Przemyślu kończą się góry, trzeba tylko wrócić do domu. Manewrując między deszczami wieczorem dojeżdżam do domu.

Żywot to jest dziw niepojęty” jak pisał Ivo Andrić: „…bo wciąż niszczeje i szczerbi się, a jednak trwa niezłomnie jak most na Drinie.” I dlatego czas myśleć o kolejnej wyprawie.

Podróż jest przeżyciem metafizycznym.
Jack Kerouac mówił:
Jakie się ma uczucie, kiedy wyjeżdża się od ludzi, a oni nikną powoli na równinie, aż w końcu widać tylko rozmywające się punkciki, zniewala nas za duży świat i to jest pożegnanie. Ale człowiek wypatruje już kolejnej szalonej przygody pod tym samym niebem.”

Trasa: Erdőbénye (89 209) – Sátoraljaújhely – Trebišov – Michalovce – Humenne – Sanok – Przemyśl – Leżajsk – Kolbuszowa – Opatów – Radom – Tarczyn – Grodzisk Mazowiecki (89 909)
Przejechanych kilometrów: 700
Razem przejechanych kilometrów: 4 635