Zapiski z podróży motycyklem

Środa 12 lipca 2017

Środa 12 lipca 2017

Zbieramy się z kempingu, w czym pomaga wybitnie przebijające zza chmur słońce. Pierwszy przystanek niedaleko – ok 2 km od miejsca noclegu miejscowość Kalli, gdzie około 4 tysiące lat temu spadł meteoryt. Oglądamy dziurę w ziemi o regularnym kolistym kształcie i średnicy ok 110 m wypełnioną wodą. W okolicy jeszcze kilka innych podobnym powstałych od odłamków. Ciekawostka przyrodnicza.
Dojeżdżamy do Kuuresaare. – największego miasta na Ozylii. Było ono stolicą państwa biskupów liwlandzkich i z tamtych czasów dotrwał do naszych czasów ładny zamek otoczony późniejszymi fortyfikacjami. Całość nawet nieźle zachowana, jeżeli wziąć pod uwagę, że forteca kilkakrotnie zmieniała właścicieli (biskupi, Duńczycy, Szwedzi, Rosjanie). Obecnie w zamku jest muzeum, a na terenie fortu urządzane są imprezy kulturalne – właśnie trwają przygotowania do jednej z nich. Malowniczo. Po obejrzeniu fortu jeszcze rzut oka na centrum miasta i tutejszą bardzo przyjemną marinę. Potem jedziemy do portu handlowego, gdzie obok niego kolejna marina i miłe miejsce do pogapienia się w morze. Przy kei stoją jachty, jest kilka zagranicznych. Nie ma tu jednak zbyt dużego ruchu – co jest pozytywne. W tym miejscu trzeba niestety zawrócić i rozpocząć powrót. Dalej jest tylko morze.

Zawracamy: 58°12.983’N 22°30.232’E

Troszkę zbaczamy w drodze powrotnej z głównej drogi aby obejrzeć dwa stare kościoły w Valjala i Pöide. Na ich ścianach zachowały się resztki polichromii z XIII wieku. W drugim z nich (Pöide) ciekawy grób szlachcica z sąsiedniej miejscowości, którego w związku ze zdradą skrócono w Kopenhadze o głowę. Na nagrobku postać także głowy nie ma, aby potomni wiedzieli jak kończą zdrajcy.

Promem wracamy do Virtsu i odbijamy na Parnawę skąd łapiemy główną drogę wiodącą na południe. Wielu motocyklistów na tym szlaku – ciągną na Finlandię i Nordkapp albo do Petersburga. Trasa prowadzi nad samym morzem a dokładnie brzegiem Zatoki Ryskiej. Ładne i puste plaże.

Ponieważ wyjechaliśmy z Estonii – krótkie podsumowanie tego kraju: najładniejszy spośród Pribałtyki. Mała Szwecja. Prawie nie widać posowieckiego bałaganu, dobre samochody, ludzie ładnie poubierani, domy w stylu skandynawskim, nieźle zadbane, trawniki przycięte. Dobre drogi, także na bocznych rzadko spotyka się szuter. Warto pojechać.

Już na Łotwie ok 40 km przed Rygą odbijamy w lewo z głównej drogi i po kilkunastu kilometrach docieramy do Siguldy. W mieście stary zamek krzyżacki – najpierw zbudowany jako warownia na wysokim brzegu rzeki Gauji potem siedziba wójta, komtura aż w końcu nawet marszałka inflanckiego. Do naszych czasów zachował się brama, cześć murów z jedna baszta i ruiny kompleksu mieszkalnego. Z murów i wieży ładne widoki na dolinę rzeki i położony naprzeciwko po drugiej stronie doliny dwór oraz wieżę – pozostałość z zamku biskupów w Turajdzie. Po polsku nazwa Siguldy brzmiała: Zygwałd. Starostą zygwulskim był Stanisław Stadnicki – słynny awanturnik z Łańcuta, który otrzymał w 1593 roku ten urząd od króla Zygmunta III za zasługi wojenne.

Naprzeciw zamku siguldzkiego tzw. nowy zamek czyli pochodząca z XIX wieku siedziba księcia Kropotkina. To zasłużona dla Siguldy postać, która walnie przyczyniła się do rozwoju miasta jako uzdrowiska. Po czasach sowieckich pałac został mocno zrujnowany ale obecnie przywracana jest jemu dawna świetność . Mieścić się tu będzie siedziba władz.

Spacer po mieście kończy dzień – padamy ze zmęczenia. Kilka dni w siodle daje o sobie znać. Czy to starość?

Trasa: Kõljala (80 670) – Kaali – Kuressaare – Valjala – Pöide – Kuivasto – Virtsu – Pärnu – Saulkrasti – Sigulda (81 047)
Przejechanych km: 377

Dzień czwarty <—————————–> Dzień szósty
Zdjęcia z wyprawy