27 maja 2013
Rano pogawędka z motórzystami Niemcami, którzy zjawili się na śniadaniu. Jadą do Czarnogóry. Opowiadają coś o śniegach. Gdzie oni byli? W Arktyce?
Sarajewskie stare miasto mieści się w wąskim początku doliny. Stąd też ciasnota i wąskie, jednokierunkowe ulice. Po około 2 kilometrach kończy się miasto przedwojenne i zaczyna zbudowane w latach 50-70 zeszłego stulecia. Wąska ulica zamienia się w ogromny bulwar. Bardzo szeroko. W czasie wojny 1993 -1995 i oblężenia Sarajewa była to tzw. Aleja Snajperów. Zastrzelono tu mnóstwo cywilów poszukujących wody i żywności.
Ponieważ po obu stronach rzeki teren szybko się podnosi, jedyny rozwój miasta prowadzi w dół rzeki. Bulwar nie na wiele pomaga w walce z samochodami – wszyscy muszą jechać tą samą drogą a dobudowywanie pasów nie na wiele się zda. Straszny tłok na drodze. Po kilkunastu minutach docieram do rogatek i tu ruch już słabnie. Chciałem pojechać boczny drogą przez Kiseljak ale wynosi mnie na autostradę. Jadę nią jednak bo przede mną kawał drogi.
Jedyna autostrada w Bośni liczy obecnie ok 45 km i kosztuje 4,20 KM czyli jakieś 8.50 zł za pełny odcinek. Zdzierstwo jak na A4 Kraków – Katowice.
W końcu wypatruję drogowskaz i skręcam na Travnik. Miasto znaczne, bywało siedziba władz. Dziś po dawnych czasach została twierdza, zamek, piękny meczet tzw. Malowany – ozdobiony malowidłami z zewnątrz. Po krótkim krążenia fotografuje jeszcze tzw. mauzolea wezyrów.
Ruszam dalej najpierw na przełęcz Komar a potem do Jajce. Piękna, wyremontowana droga umożliwia dynamiczną jazdę. Banan na twarzy…
Docieram do Jajce gdzie oglądam wodospad rzeki Plivy efektownie uchodzącej do Vrbasu – praktycznie Niagara, tylko mniejsza. Samo miasto typowe dla Bośni – trcohe ruin i dookoła pojugosłowiańskie osiedla. Zabytki tak reklamowane w przewodniku na kolana nie rzucają.
Z Jajce na Donji Vakuf i Mostar. Wkrótce wspinam się na przełęcz i zjazd w dolinę Neretwy. Ta wielka górską rzeka płynie głębokim kanionem. Piękne widoki. W połowie rzekę przegrodzono zaporą. Robi wrażenie, zwłaszcza że po niedawnych opadach zbiornik jest pełen i muszą nadmiar upuścić. Efektowny wodospad – woda tryska wielkim strumieniem z zapory.
Za Jablanicą woda wchodzi w kolejny kanion. Znów piękna motocyklowe droga ..
Przede mną Mostar. Miasto zrujnowane podczas wojny i po dużej części tak zostało. Odbudowano słynny most przez Neretwę, od którego miasto wzięło nazwę. Za znakami trafiłam bez pudła. Idę na most i pokręcę się po bacsacarsiji. Po trzech kwadransach ruszam o dzisiejszego celu – Trebinja. Droga pięknie wije się przez góry – kamienne, surowe z krzaczastą roślinnością. Od Mostaru nie ma bowiem pięknych borów, którymi pokryte są góry w północnej Bośni – góry są kamienne i pokryte bardziej karłowatą roślinnością.
Jeszcze przystanek przy starożytnych grobowcach tzw. stečakach. Nie wiadomo, kto jest pod nimi pochowany, maja jednak oryginalną formę i poza Bośnią nie ma podobnych. Dalej przez Stolac, Ljubinje wpadam na Popowo Pole. Ogromna równina, na niej od czasu o czasu wioska, po obu stronach doliny wysokie na co najmniej 1000 m góry. Po 50 km wspaniałej jazdy Docieram do Trebinja. Okolica w całości serbska: wywieszki i szyldy pisane cyrylicą, łacińskie napisy zamazywane. Dużo wrażeń. Idę spać
Trasa: Sarajewo – Travnik – Jajce – Mostar- Stolac -Trebinje
Stan licznika: 50 059
Przejechanych km: 468
Trebinje 42.42 N 18.20 E