6 czerwca 2012
Do tej pory było zwiedzanie bardziej, teraz będę więcej jeździć. Chcę dostać się do Kobarid w dolinie Soczy gdzie jest muzeum z czasów I wojny. Autostradą początkowo w stronę Lublany, potem skręt na Nową Goricę. W Ajdovścinie opuszczam drogę, tankuję motocykl (to była przezorna decyzja) i wypytawszy tuziemca jak tu na Lokavec (ach te znaki w Słowenii) jadę. Droga wskazana przez wujka Googla jako najkrótsza. Przede mną mur gór! Droga mija Lokavec i wspina się serpentynami na przełęcz w pewnym momencie rozwidlenie: cholera gdzie dalej? Za mną zatrzymuje się listonosz. Zapytany o Tolmin pokazuje prosto. No to jadę. Po kilometrze tablica: koniec asfaltu 100 m. I … asfalt się kończy!! Dalej szutrówka choć słupki przy drodze wskazują, że to droga państwowa (to na nich a nie na drogowskazach są numery dróg: musiał to wymyślić jakiś mózg na miarę Galasa – inżyniera ruchu w Warszawie). Jadę twardo. Pokonywanie serpentyn na szutrówce szosowym motocyklem to jest jednak hardcore. Mija tak z 15 km. W końcu asfalt, wieś i rozwidlenie. Drogowskaz nic nie mówi jak dalej. Konsultacja z mapą wskazuje w lewo. No więc jedziemy i … znów koniec asfaltu!! 4 km zjazdu ostro w dół po szutrze. Na dole wąska ale równa i kręta droga. Jazda znakomita. Docieram do doliny Soczy, zjazd w dół i mostem nad głębokim kanionem rzeki na główną szosę. Teraz w górę na Tolmin, Kobarid. Fantastyczna dolina i świetna motocyklowa trasa.
Docieram do Kobarid. Tu jest muzeum bitew nad Isonzo (to włoska nazwa rzeki Soczy): ogółem było ich 12. Po zaatakowaniu przez Włochy 24 maja 1915 roku Austro-Węgier w 11 ofensywach posunęli się przez 29 miesięcy jakieś 60 km. Poległo tu ze 100 tys ludzi. Walki toczyły się wysoko w górach na 2500-3000 m npm. Podobnie jak w Dolomitach. W końcu Austriacy się wkurzyli. Poprosili Niemców o pomoc, skoncentrowali siły i 24 października 1917 roku zaczęli tym razem oni 12 ofensywę. Dali Włochom niezłego łupnia: po 3 tygodniach byli nad Piawą głęboko na terytorium Włoch. Jednym z dowódców bitwy był Erwin Rommel – dowódca Afrika Korps w II wojnie. Na podstawie jego doświadczeń z tej bitwy powstał słynny podręcznik taktyki „Piechota atakuje”, stanowiący klasyczne dzieło literatury wojskowej a także rozwinięto teorię Blitzkriegu, którego to ofensywa nad Isonzo stała się pierwowzorem.
Muzeum jest super i warte 5 euro. Jadę dalej. W górę Soczy. Mijam Bovec, Trentę. Cały czas super droga z licznymi zakrętami i o dobrej nawierzchni. Co jakiś czas motocykle, dużo rowerów. Za Trentą zaczynają się serpentyny. Liczone sa od przeciwnej strony stąd wiem, ze będzie ich 49. Są jednak bardzo wąskie i trzeba je pokonywać na pierwszym biegu. Widoki super. Po 24 serpentynie przełęcz. Piękny wysokogórski krajobraz. Kilka motocykli na przełęczy. Jadę dalej, dojeżdżam do pierwszej zjazdowej serpentyny i… osz k..wa!!! Bruk na serpentynach!!! Nie mam zaufania do śliskiej kostki – jazda jest kwadratowa. No ale kiedyś serpentyny się kończą. Dalej znów super droga do Kranjskiej Gory. Tam w lewo. Chcę górami do Villach jednak znaki pokazują, że ta droga jest zamknięta. Objazd prowadzi przez włoskie Tarvisio i tak docieram na austriacką autostradę.
W Słowenii nie chciał działać internet w tablecie teraz w Austrii działa bez zarzutu. Lokalizuję sklep Louisa w Villach. Trzeba coś zrobić z nieszczelnym sprzętem. Na spodnie biorę impregnat. Co do butów przeprowadzam konsultacje ze sprzedawczynią. Buty tańsze nie są wodoodporne, są „wodoniechętne”. Zostaję uprzedzony, że w końcu przemiękną. A więc komfort kosztuje. Dostaję do przymiarki buty wodoszczelne, z membrana jak trzeba. Chciałem wysokie buty ale ze względu na anatomię nogi muszę wziąć krótkie. Biorę! Tanio nie jest ale będą na lata. Stare lądują w śmietniku a ja wystrojony w nowe jadę dalej. Nad Milstätter See i poprzez pasmo Taurów docieram do St. Michael in Lungau. Po drodze notuję wjazd na Nockalmstrasse. To jutro! Miły pensjonat z sympatyczną obsługą. W nim trochę motocyklistów, z którymi gadając mija wieczór.
Stan licznika na koniec dnia: 42 236. Przejechanych km: 374